Podróż Iran część V i ostatnia
Około 40 km przed naszym celem zatrzymujemy się w miejscu ujętym na liście UNESCO-Bisotun.To tutaj znajduje się wspaniała płaskorzeźba wykuta wysoko w skałach przedstawiająca Dariusza I Wielkiego,pokonującego wrogów.Płaskorzeźba zawiera inskrypcję, zapisaną w trzech językach: akadyjskim,staroperskiem i elamickim. To dzięki niej w XIX wieku zdołano odczytać pismo klinowe. Tysiąc linii tekstu inskrypcji zostało wyrytych na skale około 100 metrów nad drogą.
U podnóża góry ,w której wykuto płaskorzeźbę w VI wieku, wybudowano jeden z najwspanialszych karawanserajów perskich.Z przyjemnością wyszliśmy wiec z samochodu,aby naocznie zapoznać się z tymi skarbami.Niestety okazało się ,że dostęp do płaskorzeźby jest zamknięty,a rusztowania konserwatorów skutecznie zasłaniaja widok,także nie widzieliśmy ani kawałka tego słynnego dzieła z dystansu na który mogliśmy się zbliżyć.Rozczarowani poszliśmy do odległego niecałe 2 km karawanseraju,już zbliżając się zaczęliśmy nabierać złych podejrzeń.Niestety okazały się bardzo słuszne,kiedy doszliśmy do bramy wszystko było zamknięte i nie było tam żywego ducha,natomiast sprzęt budowlany dookoła wskazywał na to,że trwał tam remont.Na dodatek złego w drodze powrotnej zachciało mi się skrócić drogę przez zieloną trawkę i coś mnie ugryzło w stopę,poczułam potworny ból i pomyślałam ,że umrę na irańskiej ziemi.Nie wiem do dzisiaj co to było,ale ból trwał kilka godzin.
Po dotychczas irańskiej trasie Bisotun było naszym największym rozczarowaniem,tym więcej obiecywaliśmy sobie po nieodległym KermanshahWkrótce wjechaliśmy do miasta,które zrobiło na nas upiorne wrażenie.Miasto całkowicie niemal zniszczone w czasie wojny z Irakiem,w tej chwili pogrążone w chaosie komunikacyjnym,zakorkowane i do tego słusznie znajdujące się na liście najbardziej zanieczyszczonych miast świata.Wywołało na nas jak najgorsze wrażenie.Do tego nie mogliśmy znaleźć hotelu,co do jakiego podjechaliśmy okazywał się obrzydliwą norą za bardzo wygórowaną cenę.Momentami czuliśmy,że nie mamy czym oddychać.Już żałowaliśmy swojego przyjazdu do Kermanshah.W końcu znaleźliśmy hotel,śmierdzący stęchlizną, na dodatek przy jednym z głównych skrzyżowań miasta.Na szczęście nasz pokój znajdował się na 5 piętrze,dzięki temu tylko część zanieczyszczeń docierała do nas.Z drugiej jednak strony wkrótce uświadomiłam sobie,że budynek się rusza i Marek powiedział,że jest to jeden z najbardziej aktywnych sejsmicznie rejonów swiata.Hotel wyglądał na śmiertelną pułapkę w razie trzęsienia ziemi.Widok z okna hotelu i najbliższa okolica dopełniła czaru goryczy i postanowiliśmy jak najszybciej opuścić miasto bez zwiedzania,tym bardziej,ze to co najciekawsze znajdowało się nie w mieście ,a jego pobliżu od 50 do 100 km i dostać się nam byłoby tam bardzo trudno.Jedynym miłym akcentem były bajecznie tanie przepyszne czereśnie naprzeciwko hotelu.
Postanowiliśmy jechać do oddalonego około 600 km od Kermanshah Tabriz.Niestety połączenia autobusów z tej miejscowości okazał się fatalne.Jedyną mozliowścią dostania się do Tabriz w ciągu jednego dnia było wynajęcie taksówki.Umówilismy się na 4.00 rano i ruszyliśmy w drogę.Nasz kierowca okazał się najmniej sympatycznym Irańczykiem w czasie całej podróży.Podczas jazdy kierowca wielokrotnie zasypiał,na wszelkie propozycje Marka zastąpienia go przy kierownicy reagował odmownie.Nasza droga prowadziła przez przepiękne okolice,w miarę często więc chcieliśmy aby zatrzymał się,byśmy mogli zrobić zdjęcia.Kierowca był uprzedzony w momencie zamawiania taksówki,za każdym razem reagował nieukrywaną niechęcią.Żałowaliśmy,że w tym najdłuższym etapie jesteśmy skazani na tak niesympatycznego człowieka.Na szczęście jednak widoki za oknem pozawalały na zapomnienie o naszym gburze.Cała trasa wiodła przez bardzo rzadko zaludnione tereny.Poczatkowo stepy,powoli przechodzące w pustynię.Pustynia okazała się najbardziej kolorową,jaką widzieliśmy w życiu.Byliśmy zauroczeni nieprawdopodobnie tym co ujrzeliśmy i żałowaliśmy, że nie mieliśmy własnego auta i nie mogliśmy zatrzymać się na noc i móc porobić zdjęcia.
Pod koniec dnia dojechaliśmy do Tabriz.Tu sytuacja z hotelem była niemal kalką z Kermanshah.Hotele znacznie za drogie co sobą reprezentowały.Kierowca wogóle chciał nas wysadzić na skraju miasta.W końcu znaleźliśmy hotel.Kierowca zarządał dopłaty,ale na widok wściekłego Marka uciekł w popłochu.
Tabriz jest bramą do Iranu,pierwsze duże miasto po przekroczeniu irańsko-tureckiej granicy.Nie jest znany ze swej urody,natomiast w przewodnikach turystycznych wyszczególnione są bazary ujęte na liście UNESCO.Prócz tego już na miejscu dowiedzieliśmy się ,ze niedaleko miasta są tereny podobne do tureckiej Kapadocji,które oczywiście postanowiliśmy odwiedzić.
Rano pojechaliśmy do odległego ok. 40 km Kandowan,naszym oczom ukazało się miasteczko w dużej mierze wykute w wulkanicznych tufach.Nie ma tu jednak turystycznych pieniędzy i pod względem zadbania i estetyki daleko mu do tureckich odpowiedników.Natomiast więcej tu autentycznego życia,gdyby nie ochydnie poprowadzone trakcje elektryczne to można by myśleć,że miasto niewiele zmieniało się w ciągu wielu wieków.W wykutych w skałach pomieszczeniach znajdziecie wiele sklepów,niekoniecznie nastawionych na turystów.Żyją też tu ludzie,do niektórych takich mieszkań można zajrzeć przez często otwarte drzwi.Po ponad godzinie zwiedzania wracamy do Tabriz.
W Tabriz głównie zwiedzamy tylko bazar i jeden z meczetów.
Korytarze bazaru ciągną się kilometrami i na tym upływa nam reszta dnia. Sklepienia to prawdziwe perełki architektoniczne.Bazar ten jest najstarszym na Bliskim Wschodzie i największym zadaszonym na świecie.Rozciąga się na powierzchni kilkudziesięciu ha.Kiedyś był jednym z najważniejszych na Jedwabnym Szlaku. Jego struktura składa się z kilku podsystemów, takich jak bazary Amir Bazaar (złota i biżuterii), Mozzafarieh(dywany), bazar obuwia, i wiele innych dla różnych towarów . Czasy świetności przeżywało Tabriz i bazar w XVI wieku,kiedy miasto było stolicą Safawidów. Bazar jest nie tylko miejscem handlu,znajduje się tu czternaście meczetów i nne budynki gospodarcze. Służy też do ceremonii religijnych. Najważniejsza z nich to Ashura,kiedy kupcy zamykają swoje sklepy na dziesięć dni,aby wziąć udział w uroczystościach.
Rano jedziemy na dworzec autobusowy,okazuje się,że jak zwykle w tych rejonach Iranu najlepsze połączenie jest taksówką.W Tabriz jest mocno sformalizowane,wykupuje się coś w rodzaju biletu i czeka na komplet pasażerów.W Iranie bardzo dba się o segregację płciową w środkach komunikacji publicznej,nie obowiązuje to w kasówkach.Ostatnie 200 km do granicy z Turcją pokonujemy taksówką.Ostatnie kilometr musimy przejść z bagażami na piechotę.Iran żegna nas niezapomnianymi widokami na Ararat.
Pożegnanie z Iranem rozbudza w nas dwubiegunowe odczucia, z jednej strony żegnamy się z krajem ,o którym niewiele wiedzieliśmy wcześniej,był dla nas ogromną zagadką,a okazał się nadzwyczaj przyjaznym i budzącym w nas najlepsze skojarzenie miejscem.Z drugiej strony tuż za granicą czekało na nas zmrożne piwo i możliwość założenia szortów i krótkiej koszulki ,co przy 40 stopniowych upałach miało niebagatelne znaczenie.W tym miejscu również żegnaliśmy się z ostatnią egzotyką w czasie naszej wielkiej podróży z Australii do Europy.Zostawiliśmy tam wspomnienia i przyjaciół,których nigdy nie zapomnimy.Jednocześnie przenosimy się z roku 1391 ,który w tym czasie był w Iranie, do roku 2012.
W czasie opisywania podróży korzystałam z własnych wspomnień oraz źródeł internetowych.
Zdjęcia moje i Marka
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
Dzięki za miłe słowa!
-
W miejsce " piękne" możesz spokojnie wstawić śliczne zdjęcia a tam, gdzie robisz to pięknie wstaw wyjątkowo ciekawie ;)
Że też na to nie wpadłam pisząc komentarz...ech! ;) -
Zadumałam się nad tą podróżą, nad jej różnorodnością, nad życiem ludzi jakże odmiennym od naszego. Piękna jest ta Twoja (Wasza) ciekawość, penetrująca do możliwych granic zakamarki świata. Piękna jest też narracja, dzięki której krok po kroku doprowadzasz nas do miejsc nieznanych a jakże fascynujących. Dzielisz się swoim bogactwem poznania i robisz to pięknie. Wspaniała opowieść i piękne zdjęcia :)
-
Bardzo dziękuję!
W tym roku zobaczyłam w Iranie wiele pięknych miejsc i odkryłam mnóstwo perełek.
Mam nadzieję,że kiedyś to tu zaprezentujemy.
Pozdrawiam-) -
Pięknie odsłaniasz przed nami perełki Iranu.
Ta część bardzo mi się podoba, moja ulubiona!
Szkoda, że mogę odwdzięczyć sie tylko jednym plusikiem, dałabym więcej...
-
pięknie, po prostu pięknie
-
odcinek podróży bardzo ciekawy a widoki z drogi do Tabriz powalające;dzięki
-
Wspaniala podroz,dziekuje Irenko za basn z 1001 nocy,pozdrawiam serdecznie
-
Tak,masz rację...
-
fakt, droga do tebriz jest fotograficznie najbardziej efektowna...
-
...nie mówię, że z wielkim żalem opuszczam Twój Iran, Hoolatayko, ale perspektywa zimnego piwa też by mi odpowiadała ... :-) ...
-
...chyba duch Chomeiniego nie pozwala mi opuścić Twojego Iranu, Hooltayko i jeszcze Kolumbera w ten proceder wciąga. Ten już chyba wolniej chodzić nie może!...
-
Zacznę dzisiaj Twoją podróż,ale dokończę chyba dopiero jutro:)
-
...oj, chyba johndoe2 się zawiesił!...
-
Ostatnia część i aż szkoda mi było rozstawać się z tym wspaniałym krajem w Waszym wydaniu:) Super jak zawsze relacja, tekst oraz fotki tak jak należy, wszystkie w odpowiednich proporcjach:) Tu mi się szczególnie podobało, bo był irański Azerbejdżan, który mnie interesuje:) Wspaniałe krajobrazy, szczególnie te półpustynne przypominające trochę mi pustynię Gobi. Było super i szkoda, że się skończyło, ale cóż, w podróży nie można stać w miejscu i jedzie się dalej, tak więc na pewno nadal będzie co oglądać i czytać kolejne (a chyba raczej wcześniejsze) Wasze przygody w tej wielkiej podróży:) Tak więc dziękuję za Iran i do zobaczenia w kolejnej, tym razem tajlandzkiej części:)
-
Wspaniałe zdjęcia!
-
To była fantastyczna podróż po Iranie, Irenko wspaniale przygotowana i opowiedziana. To prawdziwa uczta dla mnie.
Z niecierpliwością czekam na Twoje kolejne podróże :)) -
Z wielką przyjemnością obejrzałam Twoje podróże po Iranie i żałuję, że to już koniec. Mam nadzieję, Irenko, że zabierzesz nas jeszcze w jakąś inną ciekawą podróż.
pozdrawiam noworocznie. -
ps. A do zdjęć jeszcze wrócę, bo jakoś tak nie mogę ogarnąć się po Nowym Roku:)
-
Irenko:) Stworzyłaś wzorzec dziennika podróży. Powinien być umieszczony w Sevres pod Paryżem:). Piękny kraj, taki z 1000 i 1 nocy. Szkoda, że tak niszczony przez ortodoksyjnych wyznawców religijnych. Gratuluję Ci podróży. Szkoda, że serial zakończył się na 6 odcinku i następnej serii nie przewidziano. Bardzo podobało mi się w Iranie, może kiedyś?
-
Zainspirowałam mnie swoja relacją, i zaczynam mysleć o Iranie. Może kiedyś coś z tego myślenia wyjdzie. Pozdrawiam w Nowym Roku.
-
Oczywiście piękne krajobrazy, malowniczość niczym nie skrępowana, ludzie na fotkach dalej przyjaźni ale ta część Iranu troszkę mnie obudziła. Trudność życia na tamtych terenach to jest wyczyn a dla nas lekcja pokory. Jeździmy tam by zwiedzać a zapewne im nie zawsze jest do śmiechu. Finisz irańskiej podróży wniósł to co potrzeba było i dzięki wielkie Irenko za cały Iran, za mozół włożony by nam to przedstawić. Pozdrawiam.
-
piękne krajobrazy, super